FREDDIE MERCURY & KENNY EVERETT RECENZUJĄ A DAY AT THE RACES

CAPITOL RADIO, LONDYN – LISTOPAD 1976

Tłumaczenie: Michał Rulewicz

<Intro/Tie Your Mother Down>

Kenny Everett: Boże, jesteś hałaśliwy, Fred!

Freddie Mercury: To jeden z lżejszych utworów [śmiech].

Kenny Everett: To utwór Tie Your Mother Down z nowej płyty A Day at the Races, która jest porażająca i ukazała się w samą porę na Gwiazdkę.

Freddie Mercury: Zgadza się.

Kenny Everett: Dlaczego Tie Your Mother Down?

Freddie Mercury: Cóż, to akurat jeden z utworów napisanych przez Briana, więc nie wiem dlaczego. Może był w jednym ze swoich zjadliwych humorów. Mam wrażenie, że chce mnie przebić po Death on Two Legs.

Kenny Everett: Rozumiem.

Freddie Mercury: Więc jeśli tego słucha…

Kenny Everett: Spróbujmy teraz czegoś delikatnego.

Freddie Mercury: Och, tak, to jest „naprawdę ciężki” kawałek.

Kenny Everett: Tak jest. To ten, gdzie śpiewasz wszystko sam, jakieś 35 razy, nieprawdaż?

Freddie Mercury: Tak, zwielokrotniłem tutaj swój wokal.

Kenny Everett: Ilu ciebie można tu usłyszeć?

Freddie Mercury: Cóż… co jest następne? You Take My Breath Away. Ten kawałek nagrałem sam. Zatem pozostali nie zostali wykorzystani do śpiewania. Zagrałem na fortepianie i szczerze mówiąc, nie wiem, jak udało nam się zachować taką prostotę przy wszystkich nakładkach i innych rzeczach, które robimy. Ludzie myślą, że jesteśmy zbyt kompleksowi, a to nie jest prawdą. Wszystko zależy od konkretnego utworu, jeśli tego potrzebuje – robimy to. Zatem to całkiem nietypowy kawałek, jeśli chodzi o Queen i nasze standardy.

Kenny Everett: Ale i tak brzmi jak niebiańskie chóry. Zatem oto Freddie… plus Freddie, plus Freddie…

<You Take My Breath Away>

Kenny Everett: Hm, kolejny klasyk, który będzie wybrzmiewał na zawsze z ust Freddiego, You Take My Breath Away z nowej płyty. Na którą znajdzie się miejsce w twojej świątecznej skarpecie. Freddie?

Freddie Mercury: Tak, skarbie?

Kenny Everett: Zrobimy sobie teraz małą przerwę. Zagramy kilka naszych kawałków, w porządku?

Freddie Mercury: Tak.

Kenny Everett: Świetnie, wrócimy za chwilę z kolejnym kawałkiem.

<Long Away>

Kenny Everett: [śmiech] Siema, mikrofon jest włączony! Oto Long Away Briana Maya. Napisał cztery utwory na waszą nową płytę, prawda?

Freddie Mercury: Owszem…

Kenny Everett: Rozumiem, czy mógłbyś rozwinąć?

Freddie Mercury: Które piosenki? To jedna z nich i Tie Your Mother Down też było Briana. Napisał uroczą japońską piosenkę, która wieńczy drugą stronę. Ma japońskie wersy…

Kenny Everett: Co, prawdziwe?

Freddie Mercury: Prawdziwe wersy po japońsku, które musieliśmy wykonać, przeprowadziliśmy spore rozpoznanie i mieliśmy japońską tłumaczkę. Sprowadziliśmy ją prosto z Japonii.

Kenny Everett: Cóż, do tej pory powinieneś umieć japoński na blachę, jako że zawsze tam gracie, prawda?

Freddie Mercury: Chcesz, żebym powiedział kilka z nich? [recytuje fragment Teo Torriatte].

Kenny Everett: Och, fantastycznie![1] [oklaskuje]. Bardzo dobrze[2], przerwa na reklamy [śmiech].

Kenny Everett: Wracamy do najfajniejszej płyty, jaką kiedykolwiek wydano. Och, co sądzisz o nowym ELO?

Freddie Mercury: Och, jest świetna, mam egzemplarz. Wiem, że też masz… słyszę u ciebie piosenki z tej płyty częściej niż cokolwiek innego.

Kenny Everett: Cóż…

Freddie Mercury: Więc nie muszę odtwarzać swojego albumu [śmiech].

Kenny Everett: Poza tym jeszcze The Eagles, oto wasza trójca do świątecznej skarpety, moi drodzy. To ja, rozmawiający z Freddiem Mercurym z Queen, który musi już być milionerem, czyż nie, Freddie?

Freddie Mercury: Och… W jakim sensie?

Kenny Everett: Finansowym i komercyjnym, chodzi mi o to, że kupujesz te obrazy i inne rzeczy.

Freddie Mercury: Tak, dlatego że mi się podobają. Interesuję się tym od dłuższego czasu, a teraz mam już trochę pieniędzy do roztrwonienia, więc pomyślałem, że mogę równie dobrze je kupić. Poszedłem do Sothesby’s i kupiłem kilka obrazów. Dealerzy nie byli zachwyceni! [śmiech].

Kenny Everett: Przyniosłeś ze sobą szampana, co jest bardzo miłe z twojej strony.

Freddie Mercury: Ależ oczywiście, mój drogi. Podróżuje ze mną wszędzie.

Kenny Everett: Gerald Harper[3] przy tobie wydaje się tandeciarzem. Dziękuję za to [śmiech]. Zwykle, gdy tu przychodzę, wszędzie walają się puste butelki. I fruwają muchy… ale dzisiaj sprawiliśmy, że wygląda dziwnie. Dobra, The Millionaire Waltz, następny na albumie, co to jest?

Freddie Mercury: Cóż, opowiada o Johnie Reidzie.

Kenny Everett: Waszym managerze, cóż, spodoba mu się to.

Freddie Mercury: Mnie też mogłoby się spodobać…

Kenny Everett: Jest nieco radosny i pokręcony, i dziwny, ale zaczyna się coraz bardziej podobać.

Freddie Mercury: Odstaje od formatu Queen i pomyśleliśmy, że chcielibyśmy robić coś takiego na każdym albumie. Myślę, że przy tym kawałku nieco zaszalałem. Ale myślę, że wyszedł dobrze, czasami rozśmiesza ludzi.

Kenny Everett: Jest bardzo wesoły, posłuchajmy go.

<The Millionaire Waltz>

Freddie Mercury: Ooch, cudnie! Chciałbym powiedzieć, że Brian wykonał tu kawał dobrej roboty z gitarami. Z orkiestracji gitarowych wycisnął maksimum. Nie wiem, czy kiedykolwiek uda mu się to przebić. John też zagrał tutaj świetną linię basu. Myślę, że jest dobrze i znowu poklepujemy się po plecach. Naprawdę sądzę, że wyszło nieźle, zwłaszcza z punktu widzenia orkiestracji. [Brian] naprawdę wykorzystał swoją gitarę na różne sposoby, wiem, że już wcześniej robił mnóstwo orkiestracji.

Kenny Everett: Prawdopodobnie jest największym na świecie technikiem gitary, prawda?

Freddie Mercury: Och, tak bym powiedział skarbie, absolutnie… [udaje arystokratyczny akcent].

Kenny Everett: Tak, podaj trochę więcej szampana… [ten sam akcent] [śmiech].

Freddie Mercury: Szampan dla wszystkich!

<You and I>

Freddie Mercury: To zakończenie pierwszej strony A Day at the Races. To był utwór Johna Deacona, jego wkład w album. Jego piosenki stają się coraz lepsze. Zaczynam się troche niepokoić.

Kenny Everett: On jest tym cichym.

Freddie Mercury: Poniekąd jest cichy, wielu ludzi tak myśli. Nie lekceważcie go, pod tym wszystkim ma w sobie ogień. Ja i tak mówię wiele, więc pozwala mi zajmować się gadaniną. Jednak kiedy ktoś przekroczy cienką granicę, wtedy wybucha (nie możesz wtedy zatrzymać jego potoku słów).

Kenny Everett: Wszyscy jesteście dość nieśmiali, prawda?

Freddie Mercury: Szczerze mówiąc, jesteśmy. Ja też, ludzie nie zdają sobie z tego sprawy. Tylko dlatego, że wojuję sceną, myślą, że w życiu jest tak samo, ale nie jest.

Kenny Everett: Dobrze. Powiedziałem ci raz, że musisz mieć za sobą trochę nauki muzyki klasycznej, a ty na to odpowiedziałeś: „Ha!”, więc odpuściłem temat [śmiech]. Jednak myślę, że naprawdę tak musi być.

Freddie Mercury: Miałem, w młodości… parę lat temu. Nie, kiedy miałem jakieś siedem lat, zacząłem naukę gry na pianinie i trwało to do czwartej klasy w wymiarze klasycznym, praktycznym i teoretycznym. Potem dałem sobie spokój, jako że głównie gram ze słuchu i nie potrafię czytać nut. Dałem sobie spokój i cała moja gra opiera się na słuchu. Nie czytam zbyt dobrze muzyki i zabiera mi to mnóstwo czasu.

Kenny Everett: Jak zatem opracowujesz te niesamowite harmonie?

Freddie Mercury: To całkiem łatwe [śmiech]. Tak samo jak ty! [śmiech]. Nie wiem, po prostu pracuję nad tym i po jakimś czasie dochodzę do wprawy w wyniku nabytego doświadczenia. Wydaje mi się, że z każdym rokiem staję się lepszy, nie sądzisz?

Kenny Everett: O tak.

Freddie Mercury: Wiele wyniosłem z pracy nad poprzednimi albumami. Patrząc na to, jak są skonstruowane, potem możesz wykorzystać to, co zrobiłeś w przeszłości i wypracować z tego coś innego.

Kenny Everett: Och, wygładzasz to pięknie, to już wyszlifowany produkt. Harmonie w You Take My Breath Away są prima sort.

Freddie Mercury: Są niezłe, jestem z nich zadowolony.

Kenny Everett: Widzicie – skromny. Dobrze, od wypolerowania do strony drugiej… Nieco włochaty numer, więc jeśli jesteś starowinką, proszę o krok do tyłu!

<White Man>

Kenny Everett: Matko! Jak udało się wam osiągnąć taki hałas w jednym nagraniu?

Freddie Mercury: Nie wiem, to działka naszego inżyniera Mike’a Stone’a. W studiu jesteśmy nieznośni, biedny inżynier musi cierpieć, bo chcemy wycisnąć jak najwięcej się da. Podkręcamy pokrętła, a on patrzy na wskaźniki i mówi: „Och, to się nigdy nie uda”. Potem każemy mu po raz kolejny jechać do Nowego Jorku czy gdziekolwiek i mówimy: „Upewnij się, że nagra się najgłośniej, jak to możliwe”.

Kenny Everett: Tak, powinienem wyjaśnić to słuchaczom, że jeśli hałas jest zbyt głośny na płycie – mały chybotliwy rytm zmienia się w rytm u sąsiada[4].

Freddie Mercury: Dokładnie tak.

Kenny Everett: Potem nagranie przeskakuje…

Freddie Mercury: Tak, może przeskakiwać i robić różne inne rzeczy.

Kenny Everett: Zatem im więcej hałasu, tym mniejsze uwielbienie…

Freddie Mercury: Jeśli Mary Potts ma mały zestaw taneczny, to zacznie on latać! [śmiech].

Kenny Everett: Muszę przyznać, że osiągacie bogate brzmienie, jak na jeden mały longplay.

Freddie Mercury: Tak, to bardzo trudne… Jest taka linia podziału, bo chcesz zmieścić jak najwięcej muzyki – ale z drugiej strony musisz upewnić się, że nie wcisnąłeś jej za dużo, bo jakość ucierpi.

Kenny Everett: I macie genialnego technika, który o to dba.

Freddie Mercury: Cóż, Mike Stone jest całkiem dobry, tak. Ten mały sodomita…

Kenny Everett: Tak… cóż. [Czyta prognozę pogody z Freddiem śmiejącym się i dokazującym przez cały czas].

Freddie Mercury: Cóż za uroczy facet [śmiech].

Kenny Everett: Znajdujemy się w wieży Capitolu z przytulaśnym Kenem i Freddiem Mercurym, gdzie gderamy o nowym albumie. Na którym znajduje się także ten utwór.

<Somebody to Love>

Kenny Everett: Zatem jeśli planujesz kupić ten album – ten kawałek został wrzucony jako łakomy kąsek. Nowy numer jeden na brytyjskich listach przebojów, Somebody to Love. Dobra robota, Freddie.

Freddie Mercury: Oni już na pewno i tak kupili swoje egzemplarze, więc równie dobrze możemy zagrać coś innego.

Kenny Everett: Tak, ale rzecz w tym, że wszyscy mieliśmy Sailing Roda Stewarta i wszyscy kupili płytę. Potem wyszło wznowienie i wszyscy znowu je kupili. Bardzo zagadkowe.

Freddie Mercury: Tak, idźcie i kupcie to znowu, nie będę narzekał [śmiech].

Kenny Everett: Zagrajmy miniaturkę z Sheer Heart Attack, gdyż myślałem, że to jeden z twoich utworów, bo jest taki opadający.

Freddie Mercury: Wcześniej myślałem, że lekko się pomyliłeś, ale to utwór zatytułowany Dear Friends. Z naszego albumu Sheer Heart Attack, napisany przez Briana. Nagrałem do niego wokale, ale to Brian napisał ten uroczy utwór.

Kenny Everett: Posłuchajmy.

<Dear Friends>

Kenny Everett: Bardzo śliczny. Nie wiedziałem, że napisał go Brian May, myślałem, że odpowiada za dział włochaczy-metalowców.

Freddie Mercury: Tak, pisze też takie rzeczy, jest bardzo wszechstronny.

Kenny Everett: OK, następny kawałek jest jednym z twoich, nieprawdaż?

Freddie Mercury: Tak, nosi tytuł Good Old-Fashioned Lover Boy i jest utrzymany w nastroju ragtime, który mam możliwość [śmiech] wciskać na każdy album i oto na co wpadłem tym razem.

Kenny Everett: Dobrze, oto mały kwiecisty numer spod pióra Freda.

<Good Old-Fashioned Lover Boy>

Kenny Everett: To był jeden z utworów Freddiego. Dochodzą mnie słuchy, że nie jesteś zadowolony z prasy muzycznej, Freddie [śmiech]. Oburzmy się!

Freddie Mercury: To zależy, nie przykładam do tego większej uwagi, mówiąc szczerze. Mogą pisać, co im się podoba.

Kenny Everett: Z tego co widzę, to jadą po czym popadnie, nie piszą o nikim nic miłego.

Freddie Mercury: Nic konstruktywnego. Amerykańska prasa odrabia swoje lekcje i rodzaje pytań, jakie zadają, sprawiają, że wywiad jest o wiele lepszy.

Kenny Everett: Wybierają dobre tematy, a potem w nich rzeźbią.

Freddie Mercury: Chodzi o to, że skupiają się na rzeczach istotnych, tak mi się przynajmniej wydaje. Możesz zauważyć, że są przygotowani, bo zadają dogłębne pytania – co mi nie przeszkadza. Ponieważ wtedy masz pewność, że mają materiał, a gdy o nim piszą, to prezentuje się o wiele lepiej. A tutaj wszystko kręci się wokół: „Dlaczego przestałeś malować paznokcie na czarno?” itp…

Kenny Everett: A przestałeś? [śmiech].

Freddie Mercury: Potem ukazuje się recenzja albumu, o którym i tak nie mają pojęcia – więc [wydyma wargi] ich.

Kenny Everett: Tak, [wydyma wargi jeszcze głośniej] ich! To co piszesz, stanowi piękno, które nigdy nie przeminie.

Freddie Mercury: Mam taką nadzieję.

Kenny Everett: Pewnego dnia stworzycie taki album, który powali wszystkich na kolana.

Freddie Mercury: Myślałem, że już to zrobiliśmy – to ten album!

Kenny Everett: Och, co ja gadam! Co ja gadam? [śmiech]. Chodziło mi o ciebie, że ty stworzysz jakąś Merkuriańską symfonię w Es-dur czy coś w tym stylu.

Freddie Mercury: Dokładniej rzecz biorąc, w Es-moll… Cóż, mam taką nadzieję. Przyjdzie na to czas, mam wiele pomysłów, które czekają na realizację.

Kenny Everett: I macie film… film?

Freddie Mercury: Tak, my… ekhm [śmiech]. Nie jest głupcem, mówię wam. Jest pedziem, ale nie jest głupcem!

Kenny Everett: Powiem ci coś, wyjaśnijmy sobie to… nie jestem pedziem, jestem DJ-em! [śmiech]. Omówmy kwestię filmu po wiadomościach i kolejnym numerze z nowego albumu A Day at the Races, który nie może się doczekać, aż wyląduje w waszych świątecznych skarpetach!

<Drowse>

Kenny Everett: Oto kawałek Rogera Taylora, który właśnie zafundował nam rekwiem dla swoich włosów – zatem wszyscy jesteśmy w żałobie. Za chwilę wrócimy z większą dawką świetnych rzeczy, w tym z kulminacją klimatu na tym albumie, zaraz po wiadomościach. Zatem do usłyszenia, prawda Fred?

Freddie Mercury: Tak skarbie, do usłyszenia.

Kenny Everett: OK, na razie, panie i panowie.

Kenny Everett: A oto Freddie z prognozą pogody!

Freddie Mercury: O Boże! Po prostu położył mi to na kolanie, nie do wiary! Pogoda dla regionu Capitol: jest sucho z długimi słonecznymi okresami, wieczorem czyste niebo, zimno…

Kenny Everett: BEZCHMURNE niebo.

Freddie Mercury: Och, [śmiech] to twoje pismo! Bezchmurne niebo – zgadza się. Wieczorem bezchmurne niebo, zimno, temperatura odczuwalna cztery Celsjusze…

Kenny Everett: Och, daruj sobie!

Freddie Mercury: Lekkie wiatry, siła dwa lub trzy… Cóż, tak to napisałeś. To jakiś szyfr, Boże drogi! [śmiech]. Dwa lub trzy, głównie z zachodu do północnego zachodu, później przechodzące w południowe do południowo-zachodnich [śmiech].

Kenny Everett: Skończyłeś?

Freddie Mercury: Jestem pewien, że wszyscy załapali.

Kenny Everett: Niewątpliwie…

Freddie Mercury: To działa, poczekaj, aż następnym razem przyjdziesz do studia!

Kenny Everett: Wyjmijcie kalkulatory i rozpracujcie pogodę. Oto nadchodzi – kulminacja albumu A Day at the Races, oczekującego na miejsce w waszych świątecznych skarpetach.

<Teo Torriatte (Let Us Cling Together)>

Kenny Everett: To ostatni utwór na A Day at the Races, nowym albumie Queen, a jeśli nagrywałeś swoim grundigiem, to wstydź się – właśnie okradłeś tego milionera [śmiech].

<Elton John – Rocket Man>

Kenny Everett: Cóż, to, co było cywilizowanym małym spotkaniem, właśnie przekształciło się w chaos z energią kipiącą w całym studiu. Jest 15:30 w programie Freddiego i Kena. Jakiś komentarz, macie tego samego managera co on, prawda?

Freddie Mercury: Tak, to prawda. Chciałbym zadedykować ten utwór kilku przyjaciołom: Sharon, Beryl, Phyllis, Sericie, Deirdre, wszystkim uroczym ludziom, którzy byli dla nas tak mili tego roku.

Kenny Everett: A więc wszyscy przyjaciele płci żeńskiej?

Freddie Mercury: Tak, wszystkie trafiają do białej księgi. Czarna księga jest już zasadniczo wypchana po brzegi [śmiech].

Kenny Everett: Powiedział z bąbelkami szampana wylatującymi z obojga uszu.

<Benjamin Britten Tribute>

Kenny Everett: Cóż, myślę, że można nazwać to złotym starociem, jako że napisano go w 1961 r. Cudnie, lubię takie klasyczne rzeczy, a ty?

Freddie Mercury: Podoba mi się co nieco Chopina.

Kenny Everett: Ja jestem z obozu Mozarta.

Freddie Mercury: W porządku, skoro tak, różnimy się zatem.

<Roy Orbison – It’s Over>

Freddie Mercury: It’s Over! [Freddie i spółka śpiewają ostatni wers].

Kenny Everett: Zamaskowane usta świty Mercury’ego i It’s Over. Napisany w 1964 r., jeden z moich faworytów Roya Orbisona, który zawsze tworzył dobry utwór, gdy była taka potrzeba.

Freddie Mercury: Tak, bardzo dobry. Pretty Woman też było bardzo dobre.

Kenny Everett: Nagrał dużo świetnych rzeczy, jak dla mnie jest fantastyczny. Powiem wam, że Roy był dobry – ale nie da się przebić starej dobrej Dusty.

<Dusty Springfield – You Don’t Have to Say You Love Me>

Kenny Everett: Brawa dla Dusty Springfield. Jest świetna, jedyny jej minus to to, że nie ma jej w Wielkiej Brytanii. Wyjechała do Kaliforni, szuja.

Freddie Mercury: Chciałbym, żeby wróciła. Jest bardzo dobrą, naprawdę bardzo dobrą wokalistką.

Kenny Everett: Wydaje mi się, że stała się babcią, siedzi tam i nie tworzy jakichś świetnych rzeczy.

Freddie Mercury: Nie znam jej, ale myślę, że boi się przeć naprzód. Boi się, co mogą pomyśleć ludzie, zwłaszcza w tym kraju. Myślę, że gdyby zdecydowała się na powrót, to by się spodobało.

Kenny Everett: Byłaby uwielbiana, miliony ludzi czekają na jej powrót. Nie jestem pewien, co jest z nią nie tak.

Freddie Mercury: Myślę, że cierpi na lęk sceniczny, potrzebuje nieco więcej zachęty oraz pewności siebie.

Kenny Everett: A teraz przechodzimy do kolejnego z twoich staroci.

Freddie Mercury: Och? O który chodzi?

Kenny Everett: Już za chwilę, Love of My Life.

Freddie Mercury: Utwór nosi tytuł Love of My Life i…

Kenny Everett: Ogarnij się mój drogi! [śmiech].

Freddie Mercury: Mam wszystko pod kontrolą, i jest dedykowany tobie mój skarbie, za to, że byłeś dziś dla nas tak miły i pozwoliłeś nam przedostać się do swojego program Be Bop Bonanza.

Kenny Everett: Przymknij się, OK?

Freddie Mercury: To z naszego albumu Sheer Heart Attack – och, nie, z A Night at the Opera. Boże, mamy ich tak dużo, że zaczynam zapominać.

Kenny Everett: To poprzedni album, a to uroczy utwór, posłuchajcie.

<Love of My Life>

Kenny Everett: [Śmiech w tle] Love of My Life

Freddie Mercury: Nic nie słyszę.

Kenny Everett: Już się skończył. Powinieneś był założyć słuchawki.

Freddie Mercury: Och, nie znoszę tego ustrojstwa!

Kenny Everett: Wiem, że psują ci fryzurę, ale sa poręczne i możesz przez nie usłyszeć, co mówisz. Bez słuchawek czuję się nagi [śmiech]. Dobrze, mamy trzynaście minut do szesnastej, a pod koniec programu sobie pośpiewamy, panie i panowie, zdecydowaliśmy się odwiedzić w celi Billa Grundy’ego, odbywającego odsiadkę za brzydkie rzeczy, które zrobił na łączach[5]. Zaśpiewamy na żywo końcówkę Bohemian Rhapsody.

Freddie Mercury: Zatem rozgrzejcie struny głosowe.

Kenny Everett: Tak, chcemy, żebyście wszyscy do nas dołączyli, zbliżają się Święta i możecie pozwolić sobie na odrobinę luzu. Końcówka Bohemian Rhapsody, jeśli zapomnieliście, brzmi tak…

Freddie Mercury: O Boże, wystawiłeś mnie!

Kenny Everett: Nie pamiętam tego fragmentu [śmiech].

Freddie Mercury: „Nothing really matters to me” [śpiewa].

<Brighton Rock>

Kenny Everett: Świetnie, stary numer Freddiego zatytułowany Flick of the Do Dar czy jakoś tak…

Freddie Mercury: Brighton Rock, Briana Maya.

Kenny Everett: Serio? Myślałem, że to jeden z twoich kawałków. Dobrze, zatem przechodzimy do Bohemian Rhapsody. Nigdy wcześniej niewykonywane w ten sposób – na żywo w studiu. Mamy nadzieję, że do nas dołączycie. To proste, trochę jak Vera Lynn[6]. Wszystko, co musicie zrobić, to nadążyć za Freddiem, który zaśpiewa kilka pierwszych linijek…

Freddie Mercury: Myślałem, że my wszyscy…

Kenny Everett: Nie, nie, to twoje zadanie. Gotowy? [śmiech]. O, matko, właśnie zemdlał. Masz minutę na zaintonowanie nam do Bohemian Rhapsody. Start!

Freddie Mercury: No nie wiem… „Nothing really matters to me” [śpiewa]. Myślałem, że puścisz utwór.

Kenny Everett: Nie, nie mam go, myślałem, że jesteś profesjonalistą…

Freddie Mercury: Nie potrafię tego zrobić na żywo, potrzebuję gitary i wszystkich warstw, z Brianem…

Kenny Everett: Teraz znamy prawdę, Freddie to niewypał [śmiech]. „I see a little silhouetteo of a do dar, scaramouche, scaramouche will you do the fandango” [śpiewa wysokim głosem].

Freddie Mercury: Czy oczekujesz, że zaśpiewam cały utwór?

Kenny Everett: Och, nie obchodzą mnie te gwiazdy…

Freddie Mercury: I tak nie jestem przekonany, czy Capitol ma fundusze na zwielokrotnianie ścieżek.

 

[1] Oryg.: Flan flastic. Flan – tarta. Gra słów, trudno przetłumaczalna, więc zostańmy przy „fantastycznie”.

[2] Oryg.: Flerry good. „Flerry” to nazwa marki, kolejna gra słów.

[3] Brytyjski aktor.

[4] Tu może bardziej chodzić o „groove” jako rowek płyty gramofonowej, ale nie pasowało mi to zupełnie do kontekstu, więc stworzyłem takie coś.

[5] Bill Grundy (18 maja 1923 – 9 lutego 1993) – angielski prezenter telewizyjny, którego kariera załamała się po kontrowersyjnym wywiadzie z Sex Pistols z 1976 r., w którym zachęcał Steve’a Jonesa do agresji słownej, w tym oczywiście wulgaryzmów. Z drugiej strony rozmowa wypromowała Sex Pistols i zapowiedziała nadejście fali punk rocka.

[6] Vera Lynn (ur. 20 marca 1917) – brytyjska wokalistka, kompozytorka oraz aktorka, niezwykle popularna w czasach II wojny światowej.