Circus Magazine, 17 marca 1977 r.
Część 2: Taśmy Queen
Autor: Don Rush
Tłumaczenie: Michał Rulewicz
Freddie Mercury wchodzi na szczyt: jak to jest przewodzić brytyjskiej grupie koncertowej
We wczesnych latach często porównywano nas do Led Zeppelin. Jeśli nagraliśmy coś z harmoniami, byliśmy jak Beach Boys. Coś ciężkiego było jak Led Zeppelin. Robert Plant zawsze był moim ulubionym wokalistą – i powiedział o mnie kilka miłych słów. Powiedział, że podoba mu się Killer Queen. Zawsze byliśmy łatwym celem dla prasy, gdyż tak szybko zdobyliśmy popularność. Ale, wiesz, spędziliśmy dwa lata na zgrywaniu się. Serce się kraje, gdy słyszysz, że jesteś przereklamowany, że nie masz talentu i że cała twoja kariera została sztucznie zaaranżowana. Nigdy nie byłem przychylny brytyjskiej prasie muzycznej. Nazwali nas supermarketową reklamą i sugerowali, iż nie piszemy własnych utworów. Tymczasem istota Queen tkwiła zawsze w byciu oryginalnym.
Jestem pierwszym, który uzna uczciwą krytykę. Jednak nieszczere recenzje – gdzie widać, że ludzie nie odrobili swojej pracy domowej – po prostu drę na strzępy. Drażni mnie, gdy początkujący dziennikarze stawiają się wyżej od artysty. Nie obchodzi mnie, co twierdzą dziennikarze, odkryliśmy własną tożsamość po Queen II. Co do porównań z Beach Boys i Led Zeppelin: to połączenie wszystkich wpływów, które określają Queen. Prasa nie lubiła nas we wczesnych latach, bo nie mogli się do nas przyczepić, podobnie było z Zeppelinami.
Wiele osób krytykowało Bohemian Rhapsody, ale do kogo możesz to przyrównać? Wymień jedną grupę, która wydała singiel operowy. Wiesz, stanowczo twierdziliśmy, że Bohemian Rhapsody stanie się hitem w swoim pełnym kształcie. Zmuszano nas do czynienia różnych kompromisów, ale pocięcie piosenki nigdy nie będzie jednym z nich.
Zawsze stawialiśmy sprawy na ostrzu noża. Jesteśmy wybredni oraz drobiazgowi, mamy wysokie standardy. Jeśli utworu nie można wykonać porządnie, to raczej wolimy go w ogóle nie tworzyć. Jesteśmy najbardziej wybrednym zespołem świata i w każdy album wkładamy bardzo dużo serca. Jesteśmy bardzo drogą grupą; łamiemy wiele zasad. Kochaniutki, to niesłychane, żeby łączyć operę z rockiem. Poza tym nie mamy już czegoś takiego jak budżet. Nasz menadżer wzdryga się, gdy pokazujemy mu rachunek. Jesteśmy rozrzutni do szpiku kości, ale wszystkie nasze pieniądze wracają w wydanym produkcie. Przesadziliśmy z każdym albumem Queen. Ale taki właśnie jest Queen. Jeśli ludzie zaczęliby mówić: „nowy album brzmi zupełnie jak A Night at the Opera”, to bym z tym skończył. Ty byś tak nie zrobił?
Po Sheer Heart Attack zorientowaliśmy się, że ugruntowaliśmy naszą pozycję. Poczuliśmy, że nie ma żadnych barier, żadnych ograniczeń. A Night at the Opera zawiera każdy dźwięk, od tuby do grzebienia. Żaden z tych dźwięków nie jest nie na miejscu. Każda cząsteczka A Day at the Races to co do joty my. Żadnych muzyków sesyjnych. Nie staramy się tego odtwarzać na scenie.
Byliśmy opluwani w prasie za nasz barwny show sceniczny. Uważamy, że koncert powinien być spektaklem. To nie jest odtworzenie na żywo albumu. To wydarzenie teatralne.
We wczesnych latach na scenie byliśmy po prostu ubrani w czerń. Bardzo zuchwałe, mój drogi. Potem wprowadziliśmy biel, dla urozmaicenia, i to wszystko narastało. Stone Cold Crazy to pierwszy utwór, który Queen wykonał na scenie.
Mam dobrą zabawę z moim ubiorem scenicznym; nie idziesz na koncert, to pokaz mody. Ubieram się wyzywająco, ale ze smakiem. Mój lakier do paznokci? Używałem marki Biba, teraz przerzuciłem się na Miners. Jedna warstwa nakłada się bardzo łatwo.
Jeśli my zachowujemy się dziwnie na scenie, to nie wiem jak określiłbyś The Tubes. Jesteśmy trochę krzykliwi, ale muzyki nie stanowi jeden wielki hałas. Wydaje mi się, że jesteśmy wyrafinowani. Lubię nieco kabaretowy styl. Prawdę mówiąc, pierwsze inspiracje czerpałem z filmu Kabaret. Ubóstwiam Lizę Minnelli, jest totalnie szałowa. Sposób, w jaki wykonuje swoje piosenki – czysta energia. To w jaki sposób światła podkreślają każdy ruch podczas występu. Myślę, że możesz odnaleźć podobieństwa w ekscytacji i energii podczas koncertu Queen. Widzisz, tak teraz wygląda glam rock; wpisujemy się w tradycję show-biznesu.
Wystawna prezencja do mnie przemawia, musiałem przekonać pozostałych. Nawet nie wiesz, jak musiałem walczyć o Big Spender podczas ostatniej trasy. Spieramy się o wszystko, nawet o powietrze, którym oddychamy. Jesteśmy najbardziej złośliwym zespołem na ziemi, skarbie. Rzucamy się sobie do gardeł. Któregoś wieczoru Roger był nie w sosie i rzucił całym swoim cholernym zestawem perkusyjnym przez środek sceny. To ustrojstwo minęło mnie o centymetry – mogłem zginąć. Tak, wszyscy jesteśmy bardzo nerwowi. Pewnego razu Roger psiknął Brianowi w twarz sprayem do włosów w małej, parującej przebieralni. Prawie się pobili. Każdy z nas ma olbrzymie ego, mój drogi. Pozostali nie lubią moich wywiadów. Szczerze mówiąc, mnie mało obchodzą ich [wywiady]. Jestem bardzo emocjonalny; obawiam się, że za kilka lat mogę zwariować.
Wiesz, ludzie mają mnie za potwora. Na scenie jestem diabłem. Ale w istocie jestem społecznym wyrzutkiem. Moi rodzice byli bardzo restrykcyjni. Urodziłem się na Zanzibarze, 5 września 1946 r. Mój ojciec był pracownikiem służby cywilnej. Nauczyłem się bronić w szkole z internatem. Wszelkie maltretowanie – miałem dziwnego nauczyciela, który na mnie czyhał. Byłem postrzegany jako figlarny pedzio. Otrzymałem swoją porcję szkolnych kawałów. Tyle mogę wyjawić. W Ealing College of Art uzyskałem dyplom z grafiki i ilustracji. Wiesz, zaprojektowałem herb Queen. Po prostu połączyłem wszystkie stwory reprezentujące nasze znaki zodiaku – a nawet nie wierzę w astrologię. Wydaje mi się, że moje melodie są lepsze od moich tekstów. Death on Two Legs to najbardziej kąśliwy tekst, jaki kiedykolwiek napisałem. Był tak mściwy, że Brian miał opory przed śpiewaniem go. Nie lubię wyjaśniać, co myślałem pisząc piosenkę. To okropne, po prostu okropne. Kiedy będę martwy, chcę zostać zapamiętany jako muzyk o pewnej wartości i znaczeniu.
Lata temu wymyśliłem nazwę „Queen”. To tylko nazwa. Ale jest królewska, co oczywiste, a także brzmi wspaniale. Lubię być otaczany przez wspaniałe rzeczy. Lubię przeglądać rzeczy w galeriach sztuki, ale jestem ciężko pracującym kolesiem i nigdy nie mam na to czasu. Kupiłem dom w Londynie, po obejrzeniu zaledwie jego fotografii. Wiem, że to absurdalne, ale nie miałem czasu wybrać się na poszukiwanie domu. A potrzebowałem miejsca, do którego przeniosę moje meble i ubrania. Chcę wieść wiktoriańskie życie, w otoczeniu wyrafinowanego rozgardiaszu.
Nie interesuje mnie strona biznesowa. Jestem beznadziejny, jeśli chodzi o pieniądze; po prostu wydaję wszystko, co mam. Wydaje mi się, że zawsze wiodłem barwne życie gwiazdy. To nic nowego – zawsze wydawałem wszystko, co do grosza. Teraz mam pieniądze. Zawsze wiedziałem, że byłem gwiazdą.
Teraz wydaje się, że reszta świata się ze mną zgadza.