Wywiad z okazji wydania albumu Freddie Mercury. Life in Pictures z Jer Bulsara

Matka Freddiego Mercury’ego o swoim „drogim chłopcu”

Autor: Angela Levin

Tłumaczenie: Małgorzata Piotrowska

Dwadzieścia lat po śmierci najbardziej znanego piosenkarza rockowego  i w przeddzień wydania najnowszej książki obfitej w nieznane fotografie, jego mama Jer Bulsara rozmawia z Angelą  Levin o tym, jak zmierzyła się z przemianą Farokha Bulsary we Freddiego Mercury’ego.

Matka Freddiego Mercury’ego oglądała ceremonię zamknięcia Igrzysk Olimpijskich, gdy nagle na dużym ekranie ukazał się jej ukochany syn. „Krzyknęłam: »Och! Mój drogi chłopcze, gdzie jesteś?« – powiedziała mi. – Bardzo mi go brakuje”. Po chwili na jej policzkach pojawił się zuchwały uśmiech. „Pokazali też Johna Lennona, ale mój chłopiec dostał o wiele więcej oklasków”.

Freddie Mercury, urodzony jako Farokh Bulsara, frontman rockowego  zespołu Queen oraz charyzmatyczny wykonawca solowy, zmarł w 1991 r. na skutek zapalenia płuc wywołanego powikłaniami AIDS. Miał 45 lat. Jer Bulsara, która w następnym miesiącu będzie obchodziła dziewięćdziesięciolecie swoich urodzin, znalazła pocieszenie w jego niesłabnącej popularności, jednak kiedy mówi o nim, jej głos załamuje się ze wzruszenia.

„Nie wydaje mi się, że odszedł  ponad dwadzieścia lat temu. Nadal czuję, że jest obok mnie, bowiem bardzo często grają jego muzykę. To mi daje pewność, że nadal jest kochany przez ludzi na całym świecie, lecz oczywiście nikt z nich nie kocha tak jak jego matka”.

Pani Bulsara, która  mieszka  w niewielkim mieszkaniu trzypokojowym w Nottingham, jest drobna, zadbana i nieco przygarbiona, lecz jej umysł jest bystry, a jej dobrotliwe oczy skrzą się, kiedy mówi o „swoim chłopcu”. Jest praktykującym Parsem, wyznawczynią zoroastryzmu, religii, która przywędrowała do Indii z Persji w siódmym wieku. Ponadto bardzo dba o prywatność i to jest pierwszy raz, kiedy w wywiadzie poruszyła intymne sprawy. Powodem jest nowa książka, Freddie Mercury. The Great Pretender. Life in Pictures, która pełna jest wspaniałych zdjęć, w tym zawiera kilka niepublikowanych nigdy fotografii pokazujących życie rockowej gwiazdy.

Można tylko sobie wyobrażać, jak trudno było pogodzić się głęboko wierzącym rodzicom Freddiego z ich buntowniczym synem. Na szczęście miłość była po obu stronach i Freddie starał się chronić rodziców przed swoimi ekscesami.

Istotnie, pani Bulsara opowiada o bardzo różnym Freddiem od egzotycznego, biseksualnego, żyjącego ekstrawagancko, utalentowanego artysty, jakiego znano.  „Freddie utrzymywał ścisły podział między pracą a domem rodzinnym”, mówi. „Jeśli kiedykolwiek pytałam, on odpowiadał: »Mamo, to jest biznes, a to jest rodzina«. Był bardzo uprzejmy i bardzo szanował zarówno mnie, jak i swojego ojca”. Jej mąż, były kasjer w brytyjskim Colonial Office, odszedł dziewięć lat temu w wieku dziewięćdziesięciu pięciu lat.

Seksualność syna nigdy nie była tematem, który poruszał w domu. Ani nawet nie mówił, że był nosicielem HIV i umierał na AIDS. „On nas chronił przez to, że nigdy nie mówił na ten temat”, wyjaśnia pani Bulsara. „Teraz jest inaczej, ale w tamtych czasach było trudno o tym mówić, a my szanowaliśmy jego uczucia”. Czy odwiedziła go gdy umierał? „Oczywiście”, szepcze. „Nie musiał niczego mówić. Wiedziałam, że jest bardzo chory”.

Freddie urodził się na Zanzibarze w 1946 r., poszedł do angielskiej szkoły w Indiach, kiedy miał osiem lat. „Próbowaliśmy mu wpoić dobre zasady, jak szacunek dla rodziny czy dawanie siebie w stu procentach we wszystkim, co robił. Choć nie był religijny, szanował nasza drogę”. Parsowie czczą jednego niewidzialnego Boga, a  ich wiara opiera się na trzech zasadach: dobre myśli, dobre słowa, dobre czyny.

„Freddie zawsze kochał śpiewać i założył szkolny zespół, kiedy miał dwanaście lat. W 1964 r. w wyniku rewolucji na wyspie rodzina razem z młodszą siostrą Kashmirą, teraz sześćdziesięcioletnią, popłynęła do Wielkiej Brytanii i osiadła  w mieszkaniu czteropokojowym z tarasem w Feltham (Middlesex). Pani Bulsara i jej mąż ciężko przeżyli to nie tylko z powodu innego klimatu, ale Freddie kwitł.

Jak większość rodziców, pragnęli, by jedyny syn miał pewną pracę. „Wielu z naszej rodziny jest prawnikami lub księgowymi, lecz Freddie nalegał, że nie jest wystarczająco sprytny i chciałby grać muzykę i śpiewać”,[pani Bulsara] śmieje się. „Mój mąż i ja myśleliśmy, że był to tylko kaprys, z którego wyrośnie. Oczekiwaliśmy, że wkrótce pójdzie po rozum do głowy i wróci na porządny kierunek studia. Tak się nigdy nie stało”. To był oczywiście tylko pretekst, ale Freddie zamiast tego poszedł na studia do Ealing Art College, gdzie zdobył dyplom ze sztuki i grafiki projektów. „Było mi szczególnie smutno, kiedy Freddie zdecydował się opuścić dom i przenieść się do mieszkania w zachodnim Londynie”, jego matka kontynuuje. „On zawsze grał muzykę i podstarzały sąsiad narzekał na hałas, więc powiedział, że czas odejść. Powiedziałam, że go rozumem”.

„Na początku miał mieszkanie, potem duży dom w dzielnicy Kensington, ale kiedy nie wyjeżdżał w trasę, przychodził do nas regularnie. Zawsze uwielbiał moją kuchnię, a w szczególności moje dahls, siekane mięso przyprawione na słodko-kwaśno, oraz serowe herbatniki. Kiedy był sławny i miał gości na obiedzie, czasem pytał, czy bym nie zrobiła ich dla niego”.

„Zawsze był szczodry. Pewnego dnia kupił mi komplet antycznych srebrnych sztućców jako przeprosiny za nieobecność na posiłku. Nigdy nie używałam tego, to było zbyt wytworne, więc wyjmowałam je tylko, gdy przychodził. Zapraszał nas również na posiłki przygotowane przez jego kucharza i strasznie mi nadskakiwał. Gdy z przyzwyczajenia poszłam do kuchni pomagać, nalegał, bym usiadła i się odprężyła”.

Freddie miał niezliczoną liczbę kochanków w swoim życiu, ale miłością swojego życia nazwał kobietę. Freddie spotkał dziewiętnastoletnią Mary, która była PR-owcem w butiku Biba, na początku lat siedemdziesiątych. Byli razem przez siedem lat, później opisywał ją jako prawną żonę. Powiedział, że była ona jedyną osobą, którą naprawdę kochał i zostawił jej swoją posiadłość, większość majątku oraz tantiemy. Zaprowadził ją nawet do domu, żeby poznała jego rodziców.

„Była urocza i zwykle przychodziła do nas na posiłki”, opowiada pani Bulsara. „Chciałam, by się pobrali, mieli normalne życie i dzieci. Ale nawet wtedy gdy się rozstali, wiedziałam, że ona nadal kocha mojego chłopca i zostali przyjaciółmi do końca. Nie widziałam jej od jego odejścia”.

Czy aprobowała  to, że oddał jej swoją dużą posiadłość? „Dlaczego nie?”, odpowiada pewnie. „Ona była dla nas jak rodzina i nadal jest”. Mary ma dwóch synów, Richarda, którego Freddie poznał i Jamiego, który się urodził krótko po jego śmierci. Jej związek z ojcem dzieci nie przetrwał, później wyszła za londyńskiego biznesmena. Do dziś mieszka w pięknej rezydencji Freddiego.

W kilka lat po odejściu Freddiego nastąpiły znaczne postępy w leczeniu HIV i AIDS. Niektórzy wierzą, że gdyby wytrwał, to może byłby uratowany.

Lecz Pani Bulsara podchodzi do tego filozoficznie. „To był bardzo smutny dzień, kiedy odszedł w listopadzie 1991 r., ale według naszej religii, kiedy przyjdzie odpowiedni czas, już niczego nie można zmienić. Musisz odejść. Bóg go kochał i chciał, by był z Nim. To zawsze sobie powtarzam w myślach. Żadna matka nie chce oglądać syna umierającego, ale z drugiej strony on dał więcej światu w swoim krótkim życiu niż wielu ludzi mogłoby w ciągu stu lat”.

„Po jego odejściu tak bardzo nam go brakowało, że ja i mój mąż zdecydowaliśmy się przeprowadzić do Nottingham, gdzie mieszkała Kashmira ze swoim mężem Rogerem, tak że mogliśmy być blisko naszych dwojga wnucząt. Osiedliłam się tu i jestem szczęśliwa. Zaznaję pociechy we wszystkich rzeczach związanych z Freddiem. Jest wiele tribute bandów, a na przedstawieniu We Will Rock You [musical Queen w Londynie] byłam około sześciu razy”.

„Byłam bardzo zadowolona z imprezy Freddie for a Day”, dodaje. To coroczne wydarzenie, które ma miejsce w dzień jego urodzin (piątego września) lub w okolicach tej daty, angażuje ludzi, którzy przebierają się za Freddiego w celu zgromadzenia pieniędzy na rzecz założonej przez członków zespołu fundacji Mercury Phoenix Trust, która wspiera walkę z AIDS na świecie.

Pani Bulsara jest szczególnie zadowolona z książki zawierającej reprodukcje fotografii od momentu, gdy miał sześć miesięcy aż do okresu sprzed jego śmierci. Pokazują nastolatka z wystającymi zębami: „Próbowałam temu zaradzić za pomocą aparatu, ale nie chciał go nosić, potem nie chciał robić niczego, co by wpłynęło na jego głos”; ekstrawagancką gwiazdę rocka i transwestytę. Jest też płyta z wywiadem Freddiego z lat osiemdziesiątych.

Twarz Pani Bulsary pogodnieje, gdy delikatnie przewraca strony, odnosi fotografie do konkretnych sytuacji, komentuje nie zawsze pozytywnie jego fryzurę i ubiór. „Jako matka myślisz: »co to ma być?«”, śmieje się, wskazując na wyjątkowo jaskrawy strój.

„Często mówiłam mu, że nie podobają mi się jego stroje i próbowałam namówić go, aby ściął włosy, lecz on wyjaśniał mi, że było to coś niezbędnego, kiedy żyje się w świecie popu.  Z czasem nauczyłam się akceptować to”.

Na moment przerwała, potem się uśmiechnęła. „Cokolwiek by zrobił lub jakkolwiek się ubrał, zawsze w nim widziałam to same dziecko, które znałam. Opowiadał mnóstwo dowcipów i ja mogłam zawsze czuć z nim więź”.

Nie każda matka, może powiedzieć to o swoim sławnym synu.