Jestem mistrzem. Dlaczego Fantastyczny Freddie Skradł Live Aid (feta na cześć zwycięzców)

Autor: Nick Ferrari

Tłumaczenie: Michał Rulewicz

Fani rocka od lat powtarzają, że Freddie Mercury jest najwspanialszy na świecie.

Teraz świat już wie, że mieli rację – ponieważ Freddie i jego zespół, Queen, skradli wszelkie zaszczyty na naszpikowanym gwiazdami koncercie Live Aid.

Jego porywający show, z niezapomnianym finałem, pozostawił wszystkie inne popowe tuzy w osłupieniu.

Freddie, bardzo energiczny 38-latek, nie może się oprzeć przed dawaniem z siebie wszystkiego, gdy znajdzie się na scenie.

Mówi: „Muszę zjednać sobie ludzi, w innym razie nie będzie to udany koncert. Moja praca polega na zapewnianiu ludziom dobrej zabawy. To część mojej służby. Chodzi o to, by czuć, że ma się kontrolę. We Are the Champions przyjęło się w środowisku fanów piłki nożnej, bo to piosenka zwycięzców”.

„Nie mogę uwierzyć, że nikt nie napisał nowej piosenki, która by ją przebiła”.

W otwartym wywiadzie Freddie swobodnie i szczerze opowiada o swoich przyjaciołach-supergwiazdach, jego zadziwiającym talencie kompozytorskim oraz smutnym życiu uczuciowym.

Szok

Jego komponowanie zawiodło go do nawiązania relacji z Eltonem Johnem, Rodem Stewartem – a także odludkiem Michaelem Jacksonem.

Opowiada: „Nagrałem dwie albo trzy piosenki z Michaelem, ale żadna z nich nie zostanie chwilowo wydana”.

To Freddie rozpoczął nagrywać z Jacksonem State of Shock, ale nie miał czasu na jego dokończenie. Zastąpił go Jagger – i tak powstał hit.

Duet Mercury–Jackson był także planowany na przebojowy album Thriller, ale to także nie doszło do skutku.

Nie, żeby Freddie się tym jakoś szczególnie przejmował. Jego kariera muzyczna ma się dobrze po wydaniu solowego albumu Mr. Bad Guy.

„Byłem z niego zadowolony”, twierdzi. „Odpowiadał mi także mój głos. Lubię, gdy jest ochrypły. To przez palenie. Dlatego palę – żeby mieć ten ochrypły głos”.

Jak zatem wyciąga wysokie dźwięki? „Stosowałem metodę Demisa Roussosa”, mówi. „Wkładasz szczypce pod kieckę i je zaciskasz!”.

Jedna z piosenek na nowym albumie Freddiego nosi tytuł [My] Love Is Dangerous. Czy wyraża jego punkt widzenia? Odpowiada: „Potrafię być czułym kochankiem, ale po tych wszystkich latach wydaje mi się, że nie będę dla nikogo dobrym partnerem. Może i moja miłość jest niebezpieczna, ale kto chciałby bezpiecznej miłości?”.

Tragiczny

„Jestem opętany miłością, ale któż nie jest? Większość moich piosenek, to miłosne ballady oraz kwestie dotyczące smutku, cierpienia i bólu”.

„W sprawach miłości nie posiadasz kontroli i nie znoszę tego uczucia. Piszę tak wiele smutnych piosenek, bo jestem postacią tragiczną. Jednak na końcu zawsze jest element humorystyczny”.

Jednak pomimo swojej sławy oraz pochlebstw Freddie pozostaje samotnym człowiekiem.

Mówi: „Utwór Living on My Own jest w dużej mierze o mnie. Muszę podróżować po świecie i żyć w hotelach. Możesz mieć cały zastęp znajomych ludzi, którzy się o ciebie troszczą. Ale koniec końców wszyscy odchodzą. Ale nie narzekam. Żyję sam i świetnie się bawię”.

I oto ten człowiek, mający miliony fanów na całym świecie, przyznaje, że posiada niewielu przyjaciół.

Freddie mówi: „Kiedy jesteś gwiazdą, trudno jest zwrócić się do kogoś i powiedzieć: »Słuchaj, pod tą powłoką kryje się normalna osoba«. I potem to się na mnie odbija, gdyż próbując być dla kogoś zwyczajnym, nagle wychodzę ze swojej skorupy i staję się bardziej wrażliwy od większości osób”.

Zabawa

„W związku z tym, że odniosłem sukces i mam mnóstwo pieniędzy, wielu chciwych ludzi na mnie żeruje. Ale nauczyłem się radzić sobie z tym”.

„Jestem pokryty bliznami i po prostu nie chcę dorobić się kolejnej”.

Zamiast tego, Freddie zwraca się do swoich fanów, by poczuć się znowu pożądanym. Powiedział: „Zauważyłem, że nawet jeśli ludzie cię zawiedli, jedyne czego chcesz, to wejść na scenę. To bardzo satysfakcjonujące wiedzieć, że tak wiele różnych osób cię pożąda”.

Freddie nauczył się także cieszyć sławą. Mówi: „Zostałem wciągnięty w bycie gwiazdą i myślałem: »W taki sposób zachowują się gwiazdy«. Teraz mam to w nosie. Chcę robić wszystko po swojemu i dobrze się bawić”.

„Jeśli jutro skończyłyby się wszystkie moje pieniądze, to i tak zachowywałbym się, jakbym miał fortunę, tak samo robiłem wcześniej. Zawsze paradowałem jak Perski Modniś i jakby nikt nie mógł mnie powstrzymać”.

„Kocham wyciskać z życia wszystko, co się da – to moja natura. Nikt nie mówi mi, co mam robić”.

Tears mnie kręcą

Freddie jest wielkim fanem współczesnych zespołów i bieżącej muzyki, pomimo lat spędzonych w tej branży. Mówi: „Lubię Tears for Fears, Wham! oraz Culture Club – są naprawdę bardzo dobrzy. Jednak Tears for Fears jest wśród moich faworytów, gdyż tworzą muzykę, do której mogę się odnieść”.

Marzenie

„Mają w sobie mnóstwo rytmu, ale także mnóstwo agresji. Mają też bardzo dobre piosenki. Niemniej kocham Królową Soulu, Arethę Franklin, bardziej niż wszystkich innych piosenkarzy. Ma jeden z najwspanialszych głosów na świecie. Śpiewa jak ze snów. Chciałbym śpiewać choć w połowie tak dobrze jak ona. Brzmi tak naturalnie”.

„Wkłada w śpiew całą swoją pasję. Każde słowo, które śpiewa, jest pełne znaczenia i ekspresji. Mógłbym słuchać tego wiecznie”.

Freddie wyjawia też swoją wielką miłość do opery. Mówi: „Montserrat Caballé jest objawieniem. Ma w sobie ten sam rodzaj pasji co Aretha Franklin. Sposób, w jaki wykonuje piosenkę, jest tak bardzo naturalny. To naprawdę niecodzienny dar”.

Jednak ulubionym zespołem Freddiego pozostaje Queen, który gra już razem od 13 lat.

Ponadto wyraźnie zaprzecza, by jego solowy album zagroził przyszłości jednej z największych grup rockowych. Freddie mówi: „To prawdopodobnie zbliżyło nas do siebie i wzmocni nasze kariery”.

Bliżej

„To jak malowanie obrazu. Musisz się od niego oddalić, by zobaczyć, jak naprawdę wygląda. Oddalam się od Queen i myślę, że da to wszystkim zastrzyk pozytywnej energii”.

„Będę znów pracował z Queen. Nie ma co do tego wątpliwości. Queen powróci, jeszcze większe niż poprzednio”.