W czwartek, 5 września 1946 roku, w państwowym szpitalu w mieście Stone Town na Zanzibarze przyszedł na świat chłopiec, który w przyszłości stał się znany na całym świecie jako Freddie Mercury. Jego rodzice, matka Jer i ojciec Bomi, byli Parsami i wyznawali zaratusztrianizm. Nadali synowi, urodzonemu w dniu parskiego Nowego Roku, imię bardzo popularne wówczas wśród ich współwyznawców: Farrokh.

Czwarte urodziny Freddiego - rok 1950

Czwarte urodziny Freddiego – rok 1950 (archiwum rodziny Bulsarów)

Ojciec chłopca był księgowym, jednak pensja, którą otrzymywał, pozwalała na wygodny dom i służbę, a także na opiekunkę dla dziecka. Farrokh od piątego roku życia uczęszczał do prowadzonej przez anglikańskie zakonnice szkoły misyjnej. Już wtedy objawił się u niego talent do malarstwa, modelarstwa i rysunku. Od najmłodszych lat lubił także śpiewać wraz z kolegami piosenki. W 1952 roku urodziła się siostra Farrokha, Kashmira i sześcioletni chłopiec przestał być oczkiem w głowie rodziców. W wieku ośmiu lat syn państwa Bulsarów przeszedł rytuał navjote, czyniący go pełnoprawnym zaratusztrianinem (jednak w przyszłości nie praktykował religii, w której go wychowywano), a niedługo potem został wysłany do szkoły z internatem w indyjskim mieście Panchgani, gdzie rozpoczął naukę od klasy trzeciej.

Zaledwie ośmioletni Farrokh czuł się tam bardzo samotny i porzucony. Dotychczas dorastał w wielkim przywiązaniu do matki i małej siostrzyczki, a teraz kontakt z rodzicami utrzymywał jedynie listownie. Widywał się z nimi tylko w trakcie przerw semestralnych, a i to nie zawsze. Czasami spędzał wakacje lub święta u jednej ze swoich ciotek. Z czasem chłopiec przystosował się do nowej rzeczywistości, ale brak bliskości w kluczowym momencie rozwoju mógł mieć wpływ na jego postępowanie w dorosłym życiu.

Freddie i zespół The Hectics - początek lat sześćdziesiątych

Freddie i zespół The Hectics – początek lat sześćdziesiątych (archiwum Gity Choksi)

W czasach szkolnych młody Farrokh zaczął być nazywany przez kolegów „Freddiem”.  Nauczyciele, a później także członkowie rodziny, również zaakceptowali zmianę i to imię pozostało z nim na stałe. Freddie wyróżniał się w indywidualnych dyscyplinach sportowych, takich jak biegi dystansowe, boks (który pomagał mu radzić sobie ze szkolnymi prześladowcami) i tenis stołowy, ale spośród szkolnych przedmiotów najbardziej lubił sztukę i muzykę. Pobierał lekcje gry na fortepianie, wstąpił do szkolnego chóru, a także założył wraz z kolegami zespół The Hectics. Nie wykazywał jednak jeszcze predyspozycji do bycia frontmanem. Nigdy nie opanował też perfekcyjnie gry na gitarze.

Chociaż w kilku publikacjach o Freddiem pisano, że ukończył on szkołę w Panchgani ze szczególnie dobrymi wynikami z historii, literatury angielskiej i sztuki, to prawda jest taka, że pod koniec dziesiątej klasy przyszła gwiazda rocka oblała zaliczenie semestralne i po ośmiu latach porzuciła tamtejszą szkołę, nie przystąpiwszy wcale do egzaminów końcowych. 18-latek powrócił do ojczyzny i dokończył edukację w lokalnej szkole rzymskokatolickiej. Jednak w styczniu 1964 roku Zanzibar ogarnęła rewolucja i rodzina Bulsarów emigrowała do Londynu, gdzie znalazła kąt u krewnych (w Feltham mieszkała siostra mamy Freddiego). Od jesienni 1964 r. mieszkał z rodzicami i siostrą przy 22 Gladstone Avenue w Feltham. Dorabiał pracując na lotnisku Heathrow gdzie mył naczynia, w wolnej chwili oglądał kreskówki Tom i Jerry, wycinał paski z komiksami z Andy Cappem.

Freddie był bardzo podekscytowany wyjazdem do Anglii i szybko zaczął chłonąć nowe otoczenie. Co ciekawe, mieszkał wówczas w Feltham tak samo jak Brian May, ale późniejsi koledzy z zespołu Queen wtedy się jeszcze nie poznali. Pomimo obiekcji rodziców Freddie nie poszedł na studia, lecz postanowił rozwijać zdolności artystyczne. W 1966 roku uczył się w Isleworth College, a gdy zdał tam egzamin ze sztuki na poziomie rozszerzonym, przeniósł się do Ealing College of Art, gdzie rozpoczął kurs grafiki użytkowej i ilustracji. W jego kajecie z rysunkami pojawiały się coraz lepsze portrety ówczesnych idoli, spośród których największym uznaniem darzył Jimiego Hendrixa. „Potrafiłem zjechać cały kraj, żeby zobaczyć jego występ. Miał wszystko, czego potrzebuje gwiazda rock and rolla: cały ten styl i osobowość. Był tym, kim sam chciałem zostać” – tak wspomniał swojego idola i starał się, aby jego własny wizerunek był zbliżony do wizerunku Hendrixa. Doskonalił również jego styl, nosząc kwieciste marynarki, kolorowe koszule i spodnie, a także ciężkie srebrne pierścionki.

Z kolei czułym punktem Freddiego były jego zęby. Miał cztery dodatkowe z tyłu podniebienia, wypychające pozostałe do przodu. Kiedy pewnego razu zasugerowano mu, że można dosyć tanio, chociaż nie bezboleśnie, skorygować uzębienie, wokalista nie był skłonny zdecydować się na takie posunięcie. „Boję się, że to wpłynie na mój głos. Potrzebuję tych zębów” – odpowiedział.

Relaks z gitarą - 1969 rok

Relaks z gitarą – 1969 rok © Mark Hayward

W Ealing College of Art Freddie poznał Tima Staffella, który wraz z Brianem Mayem i Rogerem Taylorem tworzył zespół Smile. Młody Bulsara zapragnął do nich dołączyć, więc pojawiał się na próbach zespołu i pouczał jego członków, jak powinni się zachowywać na scenie, dając do zrozumienia, że chce stać się częścią grupy. Nikt jednak nie brał jego uwag zbyt serio i Freddie musiał, chwilowo, skapitulować. Gdy nadarzyła się okazja dołączył do zespołu Ibex (który później, z inicjatywy Freddiego, zmienił nazwę na Wreckage). Podczas jednego z ich wspólnych koncertów Freddie, już wtedy niezwykle żywiołowy i charyzmatyczny na scenie, zakręcił dosyć nieporęcznym mikrofonem, co doprowadziło do odpadnięcia statywu. Niezrażony tym faktem wokalista śpiewał dalej, a mikrofon bez statywu najwyraźniej przypadł mu do gustu, bo stał się jego znakiem rozpoznawczym na resztę kariery.

Pod koniec lat sześćdziesiątych Freddie, nieskory do skalania swoich delikatnych rąk pracą fizyczną, wynajął stragan na rynku Kensington, gdzie sprzedawał obrazy, rysunki (również swoje) i ubrania. Do współpracy wciągnął Rogera Taylora. W 1969 roku Freddie ukończył kurs ilustracji i zrozumiał, że nie chce iść dalej w tym kierunku. Postawił na ścieżkę muzyczną. Freddie wciąż kręcił się koło muzyków Smile i wreszcie dopiął swego. Gdy zdał sobie sprawę, że Wreckage nigdy nie stanie się sławnym zespołem, rozwiązał z nimi współpracę, a mniej więcej w tym samym czasie, na początku roku 1970, Tim Staffell opuścił Smile. Naturalną koleją rzeczy było więc dołączenie Freddiego do „osieroconych” Briana Maya i Rogera Taylora. Tak narodziła się legendarna grupa Queen.

Pierwsze wspólne koncerty muzycy grali jeszcze jako Smile, ale szukali już nowej nazwy dla swojej formacji. To Freddie zaproponował nazwę Queen, w pełni świadom jej androgyniczności, królewskiego powiewu i dwuznaczności („queen” to także wulgarne określenie homoseksualisty). Po zmianie nazwy zespołu, wokalista podjął również decyzję o zmianie własnego nazwiska. W jednym z pierwszych utworów, który napisał dla Queen, My Fairy King, padają słowa: „Matko Mercury, zobacz, co ze mną uczynili”. Freddie oznajmił, że zostanie Mercurym, bo matka, o której mowa w tej piosence, jest jego matką. Koledzy myśleli, że żartuje, ale on faktycznie porzucił swoje nazwisko i, chociaż prawdopodobnie nie potwierdził tego w sposób urzędowy, stał się Freddiem Mercurym. „Zmiana nazwiska stanowiła część nowej skóry, którą założył. Młody Bulsara wciąż w nim tkwił, ale dla publiczności zamierzał stać się bogiem” – przypuszcza Brian.

Sam Freddie wygłosił zresztą kiedyś odważną deklarację: „Nie będę gwiazdą rocka. Będę legendą”.  Doczekała się ona spełnienia, ale na razie był jeszcze na samym początku drogi ze swoim nowym zespołem. Członkowie Queen borykali się ze znalezieniem odpowiedniego basisty, aż nie wypatrzyli Johna Deacona, który dołączył do składu w lutym 1971 roku. Freddie udowodnił swój talent artystyczny, projektując logo zespołu, które odwoływało się do znaków zodiaku całej czwórki. Co ciekawe, nigdy nie wykorzystywał swoich umiejętności do projektowania wymyślnych strojów, w których występował na koncertach. Oddawał to w ręce specjalistów.

W 1972 roku zespół podpisał umowę z Trident Studios i rozpoczął pracę nad swoim pierwszym albumem. Ukazał się on w lipcu 1973 roku po prostu pod nazwą Queen i zawierał cztery kompozycje Freddiego: Great King Rat, My Fairy King, Jesus i Seven Seas of Rhye (ten ostatni utwór był na razie w powijakach i został rozwinięty na następnej płycie). Niedługo po wydaniu debiutanckiego krążka Queen wyruszyli w trasę koncertową jako support Mott the Hoople. Freddie już wtedy popisywał się na scenie, chociaż zarówno jemu, jak i jego zespołowi daleko było do statusu gwiazd, jakimi chcieli zostać.

Freddie z zespołem Queen - rok 1974

Freddie z zespołem Queen – rok 1974 © Michael Putland

W marcu 1974 roku Freddie i spółka wydali drugi album, tym razem nazwany Queen II. Został on podzielony na stronę białą, zawierającą utwory napisane przez Maya i Taylora oraz czarną, z piosenkami autorstwa Mercury’ego: Ogre Battle, The Fairy Feller’s Master Stroke, Nevermore, The March of the Black Queen, Funny How Love Is oraz rozwiniętą wersją Seven Seas of Rhye. W ramach promocji albumu zespół wyruszył w pierwszą samodzielną trasę po Wielkiej Brytanii. Już w listopadzie ukazał się ich trzeci album, Sheer Heart Attack, na którym znalazły się następujące piosenki Freddiego: Flick of the Wrist, Lily of the Valley, Bring Back That Leroy Brown, In the Lap of the Gods, In the Lap of the Gods… Revisited oraz Killer Queen, za którą dostał później Nagrodę Ivora Novello, przyznawaną tekściarzom i kompozytorom.

W 1975 roku Queen zatrudnili jako menedżera Johna Reida, który zajął się wyplątywaniem zespołu z niekorzystnego kontraktu z Trident Studios, a sami muzycy, znajdujący się na skraju niewypłacalności, zajęli się nagrywaniem piątej płyty. Na A Night at the Opera, przełomowym albumie zespołu, usłyszymy pięć kompozycji Mercury’ego: Death on Two Legs (napisaną, według wszelkiego prawdopodobieństwa, z myślą o poprzednim menedżerze Queen, Normanie Sheffieldzie), Lazing on a Sunday Afternoon, Seaside Rendezvous, Love of My Life (dla ukochanej Mary Austin) i legendarną Bohemian Rhapsody.

Freddie przyznał kiedyś, że w piosenkach opisywał siebie, ale nie lubił podawać dokładnych interpretacji swoich utworów. Wolał, żeby każdy odbierał je po swojemu. Tekst Bohemian Rhapsody stanowił jednak prawdziwą zagadkę. Pojawiło się wiele tłumaczeń znaczenia słów utworu, a wśród nich teoria nagrodzonego Oscarem sir Tima Rice’a, według której Bohemian Rhapsody jest przyznaniem się Freddiego przed samym sobą do homoseksualizmu. Sam Mercury zwykle udzielał wymijających odpowiedzi na pytania, o czym jest jeden z największych przebojów. „Powiem tylko to, co powiedziałby każdy szanujący się poeta, poproszony o przeanalizowanie własnego utworu: kochanie, jeśli ty to widzisz, to znaczy, że to tam jest” – skomentował pewnego razu pytanie dziennikarki. Bohemian Rhapsody był pierwszym utworem Freddiego, a zarazem całego zespołu, który trafił na szczyt brytyjskiej listy przebojów i dał jej autorowi kolejną Nagrodę Ivora Novello.

18 września 1976 roku, w szóstą rocznicę śmierci Jimiego Hendrixa, Queen dali niebiletowany koncert w Hyde Parku, by podziękować fanom za udzielane wsparcie. Z darmowego wstępu skorzystało około dwustu tysięcy osób. W grudniu ukazał się następny album zespołu: A Day at the Races. Był on utrzymany w podobnym klimacie, co poprzednia płyta i zawierał ulubioną piosenkę Freddiego i jego matki: Somebody to Love. Oprócz tego kawałka Mercury napisał na szósty album Queen utwory You Take My Breath Away, The Millionaire Waltz i Good Old-Fashioned Lover Boy. Promocja płyty odbyła się na torze wyścigowym w Kempton Park.

Popularność grupy Queen rosła, a jej członkowie zasłynęli z urządzania świetnych imprez pokoncertowych. Podobno mniej więcej w tym okresie Freddie zaczął częściej zażywać kokainy. Jednak szalone życie rockmanów nigdy nie powodowało pogorszenia się jakości materiału nagrywanego w studiu (co najwyżej wydłużał się ich czas pracy nad płytą). Twórczy konflikt pomagał muzykom w wyselekcjonowaniu na album tego, co najlepsze. Zdarzało się jednak, że merytoryczny spór przeradzał się w awanturę, a wtedy zwykle Mercury był rozjemcą.

W październiku 1977 roku na krążku News of the World ukazał się jeden z największych przebojów zespołu: We Are the Champions autorstwa Mercury’ego. Piosenka stała się hymnem niezliczonej ilości imprez sportowych, podobnie zresztą jak jej siostra bliźniaczka We Will Rock You, która zrodziła się w głowie Briana Maya. Co ciekawe, na tym albumie oprócz wspomnianego przeboju ukazały się tylko dwa utwory napisane przez Freddiego Get Down, Make Love oraz My Melancholy Blues. W listopadzie, podczas amerykańskiej trasy koncertowej, Mercury po raz pierwszy wykonał na żywo piosenkę Love of My Life, co zapoczątkowało wspólne śpiewanie jej przez publiczność, niezależnie od tego, w jakim miejscu świata odbywał się występ. Pod koniec roku wokalista Queen wziął również udział w sztuce The Act Lizy Minnelli. Zawsze podziwiał tę artystkę i uważał ją za źródło inspiracji.

Freddie i jego zespół narzucali sobie coraz szybsze tempo i nie przerywali rytmu album–trasa–album. Ponadto w roku 1978 większość czasu spędzili za granicą, aby uniknąć płacenia wysokich podatków. Ósmą płytę, Jazz, nagrywali m.in. w Mountain Studios w Montreux, które później wykupili na własność. W Halloween w ramach promocji albumu zespół urządził słynną imprezę z udziałem m.in. połykaczy ognia, transwestytów, zapaśniczek walczących w błocie i striptizerek. Freddie podpisał się nawet na pośladkach jednej z nich. Szaloną noc idealnie podsumowywała jedna z piosenek Mercury’ego z nowej płyty, Don’t Stop Me Now. Brian May nie przepada za utworem, ponieważ kojarzy mu się z hedonistycznym trybem życia, który jego przyjaciel wówczas prowadził: „sex, drugs and rock’n’roll”. W przypadku wokalisty Queen każdy z tych elementów był silnie eksploatowany.

Na płytę Jazz Freddie napisał również utwory Mustapha, Jealousy, Let Me Entertain You i Bicycle Race. Teledysk nakręcony do ostatniej z wymienionych piosenek wywołał kontrowersje w Wielkiej Brytanii, ponieważ występowały w nim nagie kobiety jeżdżące na rowerach, a plakat z fotosami z teledysku był również dołączony do egzemplarza albumu.

Lato 1979 roku Queen spędzili w Monachium, które stało się jednym z ulubionym miast Freddiego. Zespół rozpoczął pracę z niemieckim producentem Reinholdem Mackiem. Mercury zaprzyjaźnił się z nim i kiedy pewnego dnia Mack podzielił się z rockmanem troskami finansowymi, ten powiedział mu: „To tylko pieniądze, po co się tym przejmujesz? Jesteś ustawiony, masz wszystko, czego potrzeba – wspaniałą rodzinę i dzieci. Masz wszystko to, czego ja nigdy nie będę miał”. Powyższe słowa mogą świadczyć o tym, że w głębi serca Freddie pragnął ustabilizować się i założyć tradycyjną rodzinę.

Pomysł na jedną z nowych piosenek wpadł Mercury’emu do głowy podczas kąpieli, a po zaledwie sześciu godzinach pracy w studiu utwór Crazy Little Thing Love był już gotowy.  Utwór ukazał się w 1980 roku na Queenowym albumie The Game wraz z innymi napisanymi przez Freddiego kawałkami Don’t Try Suicide i Play the Game. Wcześniej, w drugiej połowie 1979 roku, Mercury wystąpił na charytatywnej gali z tancerzami Royal Ballet, gdzie jednocześnie tańczył i śpiewał. Opracowano choreografię do Crazy Little Thing Called Love i Bohemian Rhapsody, której ostatnie wersy wokalista zaśpiewał trzymany przez tancerzy… do góry nogami.

Freddie wspominał tamten występ w wywiadzie z Davidem Wiggem, który jako jeden z niewielu dziennikarzy cieszył się jego otwartością i zaufaniem. Wigg odniósł się do spekulacji, jakoby Mercury nie był prawdziwym mężczyzną, skoro bierze udział w balecie. „Niech sobie myślą, co tylko chcą. Widzisz, gdybym potwierdził albo zaprzeczył, to byłoby nudne. Nikt by mnie więcej o to nie pytał” – odpowiedział wokalista Queen. Przez lata unikał jasnych deklaracji odnośnie swojej seksualności. Kiedyś stwierdził, że sypia z kobietami, mężczyznami, a także z… kotami, które uwielbiał i których miał wiele w swoim życiu.

Freddie w teledysku do Play the Game - 1980 r.

Freddie w teledysku do Play the Game – 1980 r.

Na początku lat osiemdziesiątych Freddie kupił Garden Lodge – mieszczący się w londyńskiej dzielnicy Kensington dom w stylu georgiańskim, który liczył aż dwadzieścia siedem pokoi i stał pośród ogrodu o powierzchni tysiąca metrów kwadratowych. Freddie z miejsca pokochał to miejsce i od razu zakupił je za pół miliona funtów gotówką. Wokalista dokonał również sporych zmian w swoim wyglądzie: ściął długie włosy, przestał malować paznokcie i zapuścił wąsy. Fani protestowali przeciwko nowemu wizerunkowi idola i do biura zespołu napłynęło mnóstwo jednorazowych maszynek do golenia i butelek z czarnym płynem do paznokci. Mercury się tym nie przejął.

Pod koniec roku 1980, po długiej i wyczerpującej amerykańskiej trasie koncertowej promującej album The Game, grupa Queen zaangażowała się w nowy dla siebie projekt – nagranie ścieżki dźwiękowej do filmu Flash Gordon. Mercury był autorem utworów In the Court of Ming the Merciless, The Ring, The Kiss i Vultan’s Theme.

Rok 1981 to dla Freddiego i zespołu przede wszystkim podbój Ameryki Południowej. Powitanie zgotowane muzykom w Buenos Aires przebiło nawet euforię, którą Queen wywoływali w Japonii: tłumy na lotnisku, transmisja na żywo w telewizji, a w terminalu zamiast komunikatów muzycznych słychać było piosenki „Królowej”. To właśnie na koncertach w Ameryce Południowej najlepiej brzmiało Love of My Life śpiewane przez ponad stutysięczną publiczność.

W tym samym roku Queen i David Bowie wpadli na siebie w studiu w Montreux. W wyniku wspólnej improwizowanej sesji cała piątka nagrała utwór Under Pressure, który okazał się najjaśniejszym punktem wydanego rok później albumu Hot Space. Na tej płycie Freddie i spółka skręcali muzycznie w kierunku muzyki tanecznej i disco. Chociaż dotychczasowe eksperymenty z różnymi gatunkami muzycznymi wychodziły im na dobre, Hot Space nie zostało zbyt życzliwie przyjęte przez publiczność. „To tylko jedna głupia płyta”, złościł się Mercury, autor piosenek Staying Power, Body Language i Life Is Real, napisanej dla uczczenia pamięci Johna Lennona.

W listopadzie 1981 roku Freddie ściągnął swoich przyjaciół concorde’em do Nowego Jorku, gdzie akurat przebywał, na trwającą pięć dni imprezę urodzinową. Mercury zawsze hucznie świętował kolejne rocznice swoich urodzin. Zaproszeni goście często byli proszeni o pojawienie się w nietypowych strojach. Kiedy w 1975 roku motywem przebrania była „moja ulubiona postać”, Mercury wystąpił w stroju… samego siebie.

Chociaż rok 1982 przyniósł członkom Queen rozczarowanie z powodu kiepskiego przyjęcia nowego albumu i chłodu wyczuwalnego na promujących go koncertach, sam Freddie prowadził wówczas bujne życie towarzyskie w gejowskich środowiskach swoich ulubionych miast: Londynu, Monachium i Nowego Jorku. Jednak zarówno Mercury, jak i reszta zespołu byli już coraz bardziej zmęczeni wypełnionym po brzegi kalendarzem koncertów, a po kilkunastu latach niemal ciągłego przebywania ze sobą coraz bardziej działali sobie na nerwy. W lutym 1983 ogłosili przerwę w działalności Queen. Freddie poświęcił ją głównie na rozpoczęcie w Monachium prac nad solowym albumem Mr. Bad Guy (współpracował wówczas m.in. z Michaelem Jacksonem). Płyta ukazała się dopiero dwa lata później i nie odniosła sukcesu.

Okazało się, że Mercury, May, Taylor i Deacon nie mogą długo wytrzymać bez wspólnego tworzenia i grania muzyki. W 1984 roku światło dzienne ujrzał dwunasty album Queen zatytułowany The Works. Freddie napisał na niego utwory It’s a Hard Life, Man on the Prowl, Keep Passing the Open Windows, we współpracy z Brianem Is This the World We Created…?, a także podrasował odrobinę przebój Rogera Radio Ga Ga. I to właśnie ze strony Rogera, a nie od Freddiego, jak się powszechnie uważa, wyszedł pomysł przebrania się do teledysku I Want to Break Free.

Freddie jako osoba prywatna był całkowitym przeciwieństwem tego, co prezentował na koncertach. Poza sceną był zwykle nieśmiały i spokojny, ale gdy występował przed publicznością, stawał się showmanem, zdobywającym władzę nad tłumem. Jedne z najlepszych przykładów tego zjawiska pochodzą z roku 1985. W styczniu Queen wystąpili jako jedna z gwiazd festiwalu Rock in Rio. Mercury zaśpiewał raptem parę linijek piosenki Love of My Life, a reszta słów płynęła z gardeł ćwierć miliona ludzi, „dyrygowanych” przez wokalistę.

Mercury na koncercie Live Aid 13 lipca 1985 r.

Mercury na koncercie Live Aid 13 lipca 1985 r.

Jednak za największy koncertowy triumf Freddiego Mercury’ego uznawany jest występ z Queen na charytatywnym koncercie Live Aid, który odbył się 13 lipca 1985 roku na londyńskim stadionie Wembley. Każdy z uczestniczących w nim artystów, a byli wśród nich m.in. David Bowie, Elton John i U2, miał tylko dwadzieścia minut na swój występ, ale grupie Queen ten czas wystarczył, aby skraść całe show. W zespole nigdy nie było lidera, więc słowa uznania należą się całej czwórce, ale nie ulega wątpliwości, że to charyzmatyczny występ Freddiego był kluczem do ich sukcesu. To było idealne miejsce dla niego. Wielka scena i siedemdziesiąt dwa tysiące ludzi. Wszyscy w jednym rytmie klaskali w trakcie piosenki Radio Ga Ga i odpowiadali chórem na jego wokalne improwizacje.

Można mówić wiele o ekscesach Freddiego na scenie (na Live Aid pokusił się nawet o swoisty taniec z kamerzystą), ale jego największym atutem, który czynił go tak wyjątkowym i wyróżniającym się, był głos. Śpiewał niesamowicie czysto i miał taką emisję, że jego śpiew niósł się naprawdę daleko. Paradoks polega na tym, że tamtego lipcowego dnia w 1985 roku, gdy osiągnął największy sukces w muzycznej karierze, miał chore gardło i na Live Aid wystąpił wbrew zaleceniom lekarza.

Po londyńskim koncercie Queen zyskali niejako drugą młodość. Ich płyty znów zaczęły cieszyć się powodzeniem, a sami muzycy z zapałem powrócili do studia. Pierwotnie mieli nagrać jedynie soundtrack do filmu Nieśmiertelny, a wyszedł im z tego cały album A Kind of Magic. Na wydanej w 1986 roku płycie znajduje się tylko jeden samodzielny utwór Freddiego: Princes of the Universe. Piosenki Friends Will Be Friends i Pain Is So Close to Pleasure Mercury napisał razem z Deaconem, a One Vision to wspólne dzieło wszystkich członków zespołu.

Album promowała ostatnia, jak się później okazało, trasa koncertowa Queen z Freddiem. Niemal dokładnie rok po wielkim triumfie na Live Aid grupa dała dwa koncerty na stadionie Wembley i pierwszy raz wystąpiła również za „żelazną kurtyną” – na Nepstadion w Budapeszcie. Mercury po raz ostatni pojawił się na scenie z zespołem Queen 9 sierpnia 1986 roku na koncercie w Knebworth. Chociaż podczas letnich koncertów Freddie wciąż zaprzeczał jakoby zespół miał się rozpaść, po zakończeniu trasy jego członkowie znów musieli od siebie odpocząć.

Pod koniec 1986 roku wokalista na dobre urządził się w Garden Lodge, gdzie zamieszkał z partnerem Jimem Huttonem (przed rodzicami, którym Freddie nie przyznał się do orientacji seksualnej, Jim występował jako ogrodnik), osobistym asystentem i przyjacielem Peterem Freestone’em oraz kucharzem Joem Fanellim. Niezrażony dość oziębłym odbiorem pierwszego albumu, rockman postanowił sprawdzić się raz jeszcze. W lutym 1987 roku wydał cover utworu The Great Pretender z repertuaru grupy The Platters. Twierdził, że tekst piosenki świetnie go opisuje, bo on sam zawsze udaje, zarówno na scenie, jak i w życiu prywatnym. Niedługo później nawiązał współpracę ze śpiewaczką operową Montserrat Caballé, która zachwyciła go swoim głosem. Ten wyjątkowy duet nagrał razem album Barcelona. Freddie był miłośnikiem nie tylko opery i baletu, ale również dzieł sztuki, które chętnie kupował na aukcjach i w sklepach na całym świecie.

Nie jest do końca jasne, kiedy Freddie Mercury dowiedział się, że jest chory, ale przyjmuje się, że oficjalnie stwierdzono u niego AIDS w pierwszej połowie 1987 roku. Wraz z najbliższymi mu osobami poleciał wówczas na Ibizę, gdzie spędził wakacje w ekskluzywnym hotelu Pike’s. Wokalista jednak szybko przestał uciekać od prawdy i postanowił skupić się na maksymalnym wykorzystaniu czasu, który mu pozostał. O swojej chorobie powiedział tylko wąskiej grupie osób. W styczniu 1988 roku Queen ponownie złączyli siły i rozpoczęli pracę nad nową płytą. Brian, Roger i John zdawali sobie sprawę, że ich przyjaciel jest poważnie chory, ale nie mówili głośno o swoich obawach. Pewnego dnia (May twierdzi, że było to w 1991 roku, z kolei menedżer grupy, Jim Beach, uważa, że już dwa lat wcześniej) Freddie wyznał im prawdę. „Pewnie zdajecie sobie sprawę, na czym polega mój problem”. Przytaknęli. „No właśnie. Ale nie chcę, aby cokolwiek się zmieniło. Nie chcę, żeby inni o tym wiedzieli. Chcę tylko pracować tak długo, aż nie będę w stanie już nic robić”. I tak właśnie się stało.

Freddie i Queen w roku 1989

Freddie i Queen w roku 1989

Prace nad albumem The Miracle ciągnęły się dość długo. Krążek ukazał się w maju 1989 roku. Zespół podjął decyzję, aby od tego albumu podpisywać wszystkie piosenki po prostu „Queen” i dzielić się zyskami z każdej z nich po równo. Z powodu stanu zdrowia Freddiego zespół nie wyruszył w trasę promującą album. Stosowali różne wymówki dla mediów, ale nikt nie złamał obietnicy danej wokaliście i nie zdradził, że jest on poważnie chory. Mercury nie chciał, aby ludzie kupowali ostatnie albumy Queen z powodu litości albo współczucia dla umierającego wokalisty zespołu.

Dziennikarze oczywiście zaczęli coś podejrzewać. Freddie zaczął coraz bardziej chudnąć, a na jego twarzy zaczęły pojawiać się ciemne plamy, które musiał tuszować dużą ilością makijażu. Później, gdy makijaż już nie wystarczał, zapuścił bujny zarost. W tamtym okresie cała czwórka zbliżyła się do siebie bardziej niż kiedykolwiek wcześniej i każdą chwilę spędzoną w studiu nagraniowym starali się wykorzystywać do maksimum.

Gdy na początku 1990 roku zespół zaczął prace nad albumem Innuendo, jego członkowie nie byli pewni, czy ukończą go za życia wokalisty. Zdając sobie sprawę, że czas działa na ich niekorzyść, nagięli nieco kalendarz i już w 1990 roku świętowali dwudziestą rocznicę istnienia swojej formacji, podczas gdy dziesiątą rocznicę obchodzili w roku 1981. Innuendo nagrywali zrywami, bo Freddie czuł się już coraz gorzej. Większą część materiału rejestrowali w Montreux, ponieważ przez ostatni rok życia Mercury był coraz bardziej prześladowany przez prasę i właśnie szwajcarskie studio stało się jego azylem.

Chociaż media dostarczały na to coraz więcej dowodów, każdy konsekwentnie zaprzeczał, jakoby Freddie był chory. Jednak nie tylko kolejne zdjęcia artysty, zrobione ukradkiem przez paparazzi i ukazujące się w prasie, budziły coraz większy niepokój fanów. Smutna prawda biła także z ostatnich teledysków i słów piosenek zespołu. „Czy ktokolwiek chce to jeszcze ciągnąć?”, „Zgaduję, że znamy wynik” – chociażby te fragmenty piosenki The Show Must Go On były aż nadto wymowne. Z kolei ostatni teledysk nakręcony przez grupę, promujący utwór These Are the Days of Our Lives, ukazywał przeraźliwie chudego wokalistę w czarno-białym kolorze (zastosowanie takiego efektu tylko częściowo ukryło, jak źle wyglądał pół roku przed śmiercią) i sprawiał wrażenie pożegnania. Zwłaszcza ostatni wers: „Wciąż was kocham”, wypowiedziany ze smutnym spojrzeniem w kierunku kamery.

Album Inuuendo wyszedł w lutym 1991 roku, a zespół niemal z marszu powrócił do studia w Montreaux. Freddie chciał pozostawić po sobie jak najwięcej piosenek albo przynajmniej nagranych ścieżek, na których reszta grupy mogłaby pracować już po jego śmierci. Wokalista był już bardzo słaby i nie mógł długo wytrzymywać w studiu, ale nagrywanie tego albumu stanowiło dla niego impuls do walki o każdy kolejny dzień. Wciąż miał na coś wpływ, nie czekał tylko na śmierć. Koledzy byli w pogotowiu, aby móc udać się do studia zaraz po otrzymaniu telefonicznego wezwania, że Freddie jest w stanie pracować. Ostatni rejestrowany przez niego utwór, Mother Love, nie został nagrany do końca. „Dokończymy to, gdy wrócę”, powiedział wokalista, ale nigdy więcej nie pojawił się już w studiu nagraniowym. Ostatnią zwrotkę zaśpiewał później Brian May, a piosenka znalazła się na wydanym w 1995 roku albumie Made in Heaven.

Na początku listopada 1991 roku Freddie zdecydował się odstawić wszystkie leki. Pogodził się z faktem, że nie jest już w stanie dłużej walczyć i chciał odejść na własnych warunkach. Dziennikarze koczowali wówczas bez przerwy pod Garden Lodge i chociaż wszyscy z otoczenia artysty nadal upierali się, że Freddie wcale nie umiera, w tamtym momencie niewiele osób w to wierzyło. Wreszcie, 23 listopada wieczorem ukazało się oświadczenie, które potwierdziło to, czego wszyscy się obawiali. Odczytała je rzeczniczka prasowa zespołu Queen. Freddie przyznawał w nim, że jest nosicielem HIV i jest chory na AIDS, a ten moment uznał za właściwy, aby ujawnić prawdę. Nim upłynęła kolejna doba, w niedzielę 24 listopada 1991 roku, Freddie Mercury zmarł. Ostateczną przyczyną śmierci było odoskrzelowe zapalenie płuc wywołane przez AIDS.

Pół roku później, 20 kwietnia 1992 roku, na stadionie Wembley odbył się koncert pamięci Freddiego, podczas którego największe przeboje Queen śpiewały osoby w jakiś sposób związane ze zmarłym wokalistą, m.in. David Bowie, Elton John, George Michael i Liza Minnelli. Na pytanie, jak chciałby zostać zapamiętany, Mercury odpowiedział w swoim stylu: „Nie myślę o tym. To zależy od innych. Jeżeli umrę, kogo to będzie obchodziło? Mnie nie”. Na życzenie samego muzyka nigdy nie podano do publicznej wiadomości miejsca jego pochówku (nie chciał, aby grób został sprofanowany), ale w roku 1996 w Montreux stanął pomnik, przedstawiający Freddiego Mercury’ego w charakterystycznej pozie znanej z koncertów – z wyciągniętą prawą ręką w geście triumfu.

Tekst: Mikołaj Małecki.